Pavol Rankov w Legendzie o języku próbuje dokonać rozliczenia z komunizmem, pokazując, że chore ambicje i ślepe wpatrzenie w komunistyczną ideologię mają destrukcyjną moc.
Koniec dziwnego dla nas wszystkich 2020 roku wydawnictwo Książkowe Klimaty umiliło premierą Legendy o języku Pavla Rankova. Tego słowackiego autora stałym czytelnikom bloga chyba przedstawiać nie muszę. A tych, co jeszcze nie znają dzieł Rankova, odsyłam do postów dotyczących jego poprzednich powieści wydanych po polsku: Zdarzyło się 1 września (albo kiedy indziej) i Matki.
Praga lat 70.
Tak jak pisałam w zapowiedzi: Rankov wcześniej mówił, że wydarzenia po 1968 roku zupełnie go nie interesują i nie będzie ich poruszał w swoich książkach, to jednak okazuje się, że zmienił zdanie na ten temat. Tym razem autor zabiera czytelników do Pragi lat 70. XX wieku, dobrze znane wszystkim turystom Václavské náměstí jest całe rozkopane, bo właśnie powstaje metro, Katedra św. Wita przechodzi remont, podczas którego odkryto relikwiarz św. Jana Nepomucena i tylko Wełtawa oraz łączący jej brzegi Most Karola zdają się być obojętne wobec upływającego czasu.
W Legendzie o języku słowacki autor podobnie jak w Matkach postawił na dwie linie fabularne, jedną starszą i jedną współczesną, które łączą się ze sobą pod koniec powieści.
Główna linia fabularna dotyczy roku 1972. Wtedy 19-latkowie Táňa, Tomáš, Martin i Klára właśnie rozpoczynają studia historyczne na Uniwersytecie Karola, a podczas remontu Katedry św. Wita odkryto relikwie świętego Jana Nepomucena i międzynarodowa komisja ekspercka ma przebadać zawartość skrytki. W związku z tymi wydarzeniami studenci na zajęciach z doktorem Bořivojem Šindelářem zgłębiają szczegóły z życia świętego i motywy powstania legendy z nim związanej. A przynajmniej tak ma się im wydawać, ponieważ Šindelář jako wzorowy komunistyczny wykładowca próbuje obalić jego świętość i podważyć wszelkie źródła mówiąc, że są burżuazyjne lub katolickie, a przecież to „ideologowie katoliccy wpadli na pomysł, że sfabrykują nowego czeskiego świętego”.
Jednak przy okazji zajęć z Šindelářem dowiadujemy się także, jak wyglądały despotyczne rządy króla Wacława IV, który przez historyków nazywany jest królem pijakiem. Wacław nie cieszył się poparciem społecznym, nie znosił sprzeciwu i miał swoje sposoby na pozbycie się nie tylko wrogów, ale także pierwszej żony i samego Nepomucena. Historia ta zaciekawiła głównych bohaterów, którzy na własną rękę poszukują odpowiedzi na związane z żywotem świętego nurtujące ich pytania a których na pewno nie otrzymają od natchnionego marksizmem wykładowcy.
Ci, którzy myśleli, że w tym momencie Legenda o języku zacznie nabierać akcji rodem z Kodu Da Vinci
Dana Browna i przed nimi seria zagadek do rozwiązania, mogą czuć się
zawiedzeni. Bo niestety tutaj historia kończy się zupełnie inaczej, gdyż zainteresowanie młodych historyków dostrzega nadgorliwy funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, który pragnie zdobyć kolejne punkciki do awansu. Pod koniec dowiadujemy się, że nie tylko „młody wąsaty mężczyzna” miał wielkie ambicje i pałał jeszcze większą miłością do komunistycznej ojczyzny niż swojej rodziny.
Średniowiecze i normalizacja mają wiele wspólnego
Rankov opisując działania Wacława IV, wprowadza czytelnika do świata, który okazuje się żywy także w komunistycznej Czechosłowacji.
Bo jak się okazuje, praktyki stosowane przez służbę bezpieczeństwa wcale dalekie od tych średniowiecznych nie były. W tej współczesnej linii fabularnej z kolei dowiadujemy się jaki wpływ na człowieka i jego psychikę miały te praktyki. Jednocześnie Rankov pokazuje tutaj, jak często zachowujemy się wobec problemowych krewnych, czasem łatwiej jest oddać taką Ciotunię do szpitala niż zrozumieć to, co przeżyła i co ją tak zmieniło.
Rozliczenie z komunizmem
Rankov balansuje na granicy pomiędzy fikcją a prawdą, bo jak sam zawsze zastrzega: on pisze o czasach prawdziwych, ale jego bohaterowie są wymyśleni.
Zdecydowanie jest to lektura dla tych, którzy chcą poznać codzienne
życie w socjalistycznej Czechosłowacji, Rankov pokazuje je z
perspektywy młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają żyć i dla nich
normalizacja z normalnością nie ma zupełnie nic wspólnego.
Mam wrażenie, że tytułowa Legenda o języku jest tylko pretekstem do opowiedzenia prawdziwej historii ludzi, którym przyszło żyć w niewłaściwych czasach. Jestem pewna, że taki los, jaki spotkał Tomáša i resztę ciekawych świata studentów, spotkał w rzeczywistości niejednego człowieka, i zapewne w większości są to przypadki, o których prawdy nigdy nie poznamy.
Pavol Rankov poprzez Legendę o języku próbuje dokonać rozliczenia z komunizmem, który do dziś wiele osób wspomina z rozrzewnieniem. Autor dobitnie pokazuje chore ambicje aparatczyków i niszczącą siłę tego ustroju, który wcale nie był rajem, zwłaszcza w Czechosłowacji, gdzie reżim był o wiele twardszy niż ten, który my znamy z polskiego podwórka.
Wiele osób zarzuca Rankovowi, że nie zdecydował się bardziej rozwinąć wątku dotyczącego życia studenckiego i przez to Legenda o języku jest tylko próbą stworzenia powieści uniwersyteckiej. Ale myślę, że wtedy temat komunizmu i próby rozliczenia się z nim, nie byłby aż tak widoczny, a przecież o to autorowi chodziło, żeby każdy zauważył, że średniowiecze miało miejsce także w XX wieku.
PS. Słowacy konta Czesi
Dla mnie ciekawe też było pokazanie koegzystencji dwóch narodów w ramach jednego państwa. Kilkukrotnie narrator wypomina pogardliwy stosunek Czechów do Słowaków, którzy twierdzą, że ci, którzy przyjechali do Czech to tylko karierowicze. Z moich obserwacji wynika, że mimo upływu lat i rozpadu Czechosłowacji, stosunek Czechów do Słowaków nie uległ poprawie, dalej uważani są za karierowiczów, zabierających miejsca czeskim obywatelom (ale to chyba temat na oddzielny post).
Legenda o języku
Tytuł oryginalny: Legenda o jazykuAutor: Pavol Rankov Tłumaczenie: Tomasz Grabiński Wydawnictwo: Książkowe Klimaty Data polskiej premiery: 22.12.2020 Liczba stron: 412 |
---|
Brak komentarzy: