„Ucieczka z Auschwitz” Alfréda Wetzlera to świadectwo wielkiego okrucieństwa i piekła, którego nawet Dante nie był w stanie sobie wyobrazić.
W
ostatnim czasie na półkach księgarskich zagościł trend tzw. literatury
obozowej, czyli związanej z holokaustem. Przyznaję się, że mam
mieszane uczucia względem tego. Z jednej strony, biorąc pod uwagę to, że
obecne na Słowacji i w Polsce coraz większym poparciem cieszą się
nacjonaliści i partie faszyzujące, może mieć to pozytywny efekt. Bo taka literatura oraz
filmy, jak np. Sklep przy głównej ulicy
czy Správa (Raport) powinna otwierać ludziom oczy.
Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że
przynajmniej część tych książek daleka jest od prawdy historycznej i
przez to może zniekształcić postrzeganie wydarzeń z przeszłości. Tak jest chociażby w przypadku związanej ze Słowacją książki Tatuażysta z Auschwitz, o której pracownicy muzeum Auschwitz napisali, że rzeczywistość opisana przez Morris daleka jest od tej obozowej.
Zeznania świadka
Jednak w przypadku Ucieczki z Auschwitz sytuacja jest zupełnie odmienna. Tutaj mamy do czynienia z
fabularyzowanymi wspomnieniami bezpośredniego świadka; człowieka, który
dzięki swojej odwadze i pomocy innych więźniów uratował setki tysięcy innych żyć.
Alfréd Wetzler (w książce nazwał się Karolem) oraz Walter Rosenberg, który po ucieczce przyjął imię Rudolf Vrba (w książce - Valér) 7 kwietnia 1944 roku uciekli z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, zabierając ze sobą wiele cennych dokumentów, które potwierdziły ich zeznania. Co warto podkreślić celem tej ucieczki nie była chęć ratowania swojego życia, ale życia wszystkich osób, które miały dopiero pojawić się w obozie i trybie ekspresowym "opuścić go przez komin".
Dzięki sfabularyzowaniu wspomnień książka to nie tylko suche fakty i brutalne doświadczenie autora, ale wciągająca opowieść pełna nadziei, żeby świat wreszcie się dowiedział o tym piekle. O piekle, którego nawet nie był w stanie wyobrazić sobie Dante pisząc Boską Komedie, stąd też tytuł oryginału Čo Dante nevidel - Czego Dante nie widział.
Ucieczka z Auschwitz przypomina nam, że piekło Auschwitz to nie
tylko komory gazowe i krematoria, ale także codzienny terror i
eksperymenty pseudomedyczne na ludziach. Piekło, które zgotowali ludzie ludziom.
Dokumentalny styl
I mimo że początkowo do książki podeszłam z dystansem, bo w głowie miałam lektury z okresu
wojny, które pewnie każdy przerabiał w szkole średniej. I dobrze
pamiętam, że nie były to przyjemne książki, inną kwestią jest też to, że
chyba w tak młodym wieku człowiek nie jest przygotowany na tak trudne
tematy.
To muszę przyznać, że z każdą kolejną stroną przekonałam się do opowieści Wetzlera, ponieważ
nie robi on z opisywanych wydarzeń jeszcze większej tragedii niż nią
były w rzeczywistości. Autor podchodzi do książki w sposób dokumentalny,
opisuje funkcjonowanie obozu i codzienność więźniów, którym śmierć
towarzyszyła w każdej sekundzie pobytu w obozie. Narrator wybiera ważne według niego
sytuacje jak transport, moment przybycia do obozu, życie w nim po roku,
ucieczka i złożenie świadectwa oskarżającego morderców.
Myślę, że jest to książka, którą każdy powinien przeczytać, bo obóz koncentracyjny Auschwitz to symbol
trudnej europejskiej historii, o której każdy powinien pamiętać, mimo że łatwiej byłoby zapomnieć.
Czas, by wszyscy poznali bohaterów
Niezmiernie cieszę się, że także Polacy mają możliwość poznania czynu
Wetzlera i Vrby, który także na Słowacji nie jest powszechnie znany.
Powodem tego jest to, że temat holokaustu i kwestia ludności żydowskiej w okresie komunizmu była
przemilczana. Sami bohaterowie, często określani mianem niechcianych bohaterów, zasług za swoje czyny doczekali się dopiero po upadku komunizmu. A przy tym warto podkreślić, że światowi historycy jednogłośnie mówią o ich protokole jako o podstawowym dokumencie potwierdzającym holokaust.
To dobrze, iż pozycja ta pojawia się właśnie teraz na rynku księgarskim. Świadectwo ludzi, którzy przeżyli "epidemię" faszyzmu, to ważny głos w dyskusji nad obecną,oraz przyszłą strategia rozwoju świadomości społecznej w sensie lokalnym, jak i globalnie.
OdpowiedzUsuń