1.11.2021

Między folklorem a filozofią - „Wiatr” Jozefa Kariki [recenzja]

Karika w Polsce znany jest ze swoich tajemniczych trhillerów, tym razem zabiera czytelników na polsko-słowackie pogranicze, gdzie hula halny.

 

Książka Wiatr Jozefa Kriki długo musiała czekać u mnie na swoją kolej. Z jednej strony byłam zawalona, i to dosłownie, pracą; z drugiej zaś, ja już tak mam, że na książki Kariki musi przyjść ten odpowiedni czas. Też tak macie?

Wraz z nastaniem jesiennej pogody stwierdziłam, że to właśnie ten moment. Ciekawe, że jak zaczęłam czytać Wiatr, to i za oknem jakoś tak bardziej wietrznie się zrobiło. Przypadek? 😉


Tak jak pisałam w zapowiedzi, tym razem Karika opisuje polsko-słowackie pogranicze. Przez co byłam bardzo ciekawa tej powieści.

Kto i dlaczego zgubił kamerkę?

 

Narratorem jest księgowy, którego monotonne życie zmienia się o 180 stopni po tym, jak na przydrożnym parkingu znajduje kamerkę samochodową. 

 

Kto i dlaczego wyrzucił dość drogi model kamery samochodowej? 


Zagadkowe nagranie z kamerki powoduje, że narrator rozpoczyna prywatne śledztwo, w które wciąga przyjaciółkę z dzieciństwa, która obecnie pracuje jako ratownik pogotowia, i jej męża - policjanta. Jednak szybko okazuje się, że częste i niewyjaśnione wypadki drogowe na pewnym odcinku drogi w pobliżu Liptowskiej Mary są ze sobą powiązane w bardzo dziwny i tajemniczy sposób.

 


Wietrzyca


Autor już w Szczelinie pokazał, że dobrze mu idzie ożywianie miejscowych legend i przesądów. Tym razem w swojej powieści postawił na fenomen wiatru halnego i stare przesądy z terenów górskich. Autor sięgnął do demonologii słowiańskiej i wykorzystał w powieści postać wietrzycy (wietrznicy).

 

Jak pisze Paweł Zych w Bestiariuszu Słowiańskim[1]:

Wietrzyca to złowroga, nieprzyjazna ludziom, powietrzna istota występująca na Podhalu. Pojawia się wraz z gwałtownym podmuchem wiatru, którym sprowadzała na ludzi kalectwo, odejmowała im mowę lub łamała ręce i nogi.

Mocno zaczyna wiać, pojawia się wietrzyca i zaczyna się morderczy pościg i walka o życie...

 


Każda książka jest inna

 

Jeśli jednak oczekujecie, że Wiatr to druga Szczelina to się rozczarujecie. Sam autor przestrzega czytelników przed porównywaniem jego poszczególnych książek do siebie, bo jak sam twierdzi: pisanie tego samego go absolutnie nie bawi, dlatego też każda książka jest inna. Ale pewnie to już zdarzyliście zauważyć.😉


Jedyne, co pozostaje niezmienne to, to do czego Karika już nas przyzwyczaił: że początek zawsze trochę się ciągnie, ale potem akcja się rozkręca i książka wciąga czytelnika.

 

Odnoszę jednak wrażenie, że tym razem autor zrobił coś, co przeczy jego własnym słowom. W wywiadzie, który opublikowałam prawie rok temu, mówił, że nie lubi intelektualizmu w sztuce, niestety ja w Wietrze widzę coś innego.
 
Autor chciał balansować między folklorem a filozofią, jednak ja nie widzę tutaj tej równowagi, którą można było zaobserwować w jego poprzednich dziełach. Tym razem to już nie jest delikatne „przemycanie filozofii”, jak to miał w zwyczaju robić. Tutaj filozofia czai się niemal w każdym zdaniu, zwłaszcza pod koniec powieści. Przez to mam trochę mieszane uczucia co do zakończenia powieści.

Osobiście żałuję, że autor nie pociągnął jakoś bardziej wątku związanego z wietrzycą i demonologią słowiańską.


Wiatr

Tytuł oryginalny: Smršť
Autor: Jozef Karika
Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Data polskiej premiery: 17.05.2021
Liczba stron: 248

Więcej postów o literaturze słowackiej i książkach związanych ze Słowacją znajdziecie tutaj:

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, to będzie mi miło, jeśli:

✦ zostawisz tu swój komentarz

✦ polajkujesz mój fanpage 

✦ udostępnisz ten wpis swoim znajomym




Podczas pisania tego artykułu korzystałam z:
[1] Zych, Paweł, Vargas Witold: Bestiariusz słowiański. Rzecz o  skrzatach, wodnikach i rusałkach. Wydawnictwo BOSZ, wydanie pierwsze, Olszanica, 2014, s.195

1 komentarz:

  1. No właśnie! Jak można tak popsuć książkę ciągnącym się jak flaki z olejem pseudofilizoficznym bełkotem na koniec. Szkoda! 😞

    OdpowiedzUsuń