Kolejna majowa premiera na horyzoncie! Tym razem wydawnictwo Książkowe Klimaty wraz z Ivaną Dobrakovovą zabierają nas do Turynu, ale nie będą to beztroskie wakacje.
Kristína jest Słowaczką. Po latach spędzonych w Brukseli ze względu na pracę męża jedzie z nimi ich dwoma synami do Turynu, gdzie chcą się osiedlić. Tam poznaje Olgę, z którą się zaprzyjaźnia. Spotkanie ich rodzin okazuje się jednak mieć dla wszystkich druzgocące konsekwencje. Banalna historia o niewierności kryje w sobie niespodziewane zagrożenia i ma fatalny wpływ na tych, których chcieliby chronić przed wszelkim złem. Fabuła tkwi między niedoskonałymi matkami, naznaczonymi dziećmi, obecnymi lub nieobecnymi mężczyznami i Turynem, który więzi ich wszystkich. Wszystko zdaje się zmierzać ku katastrofie, która jednak ostatecznie przybierze dość nieoczekiwaną formę.
Czy naprawdę możliwa jest ucieczka z miejsca, które wbija w nas swoje szpony? Z miejsca, w którym stałeś się kimś, kogo nie wyobrażałeś sobie nawet w najgorszych koszmarach?
Pod słońcem Turynu wydana w 2021 roku była nominowana do najważniejszej słowackiej nagrody literackiej Anasof Litera i znalazła się w wąskim gronie 10 najlepiej ocenionych książek (w 10 znalazła się także książka Nicol Hochholczerovej Tego pokoju nie da się zjeść). Niestety Dobrakovovej nie udało się zdobyć nagrody głównej ani nagrody publiczności, te przypadły odpowiednio Stanislavovi Rakúsovi za książkę Ľútostivosť i Lukášowi Onderčaninowi za książkę Utópia v Leninovej záhrade.
Weronika Gogola, która była w 2022 roku w jury powiedziała o książce:
Akcja powieści Ivany Dobrakovovej rozgrywa się w Turynie, nazywanym miastem satanistów i egzorcystów. „Słońce Turynu” jest przewrotne: główna bohaterkaporusza się raczej w strefie cienia – miota się pomiędzy obowiązkami matki i żony, jest zawieszoną między różnymi tożsamościami wielokrotną emigrantką szukającąw rzeczywistości dogodnej szczeliny, pęknięcia, w które mogłaby uciec. To właśnie w takiej szczelinie rodzi się tęsknota za ekstremum, pokusa przekraczania granic – przede wszystkim moralnych i cielesnych. Zdecydowanie jednak pojemniejsza okazuje się kwestia zasięgu zła – pytanie o to, czy zło jest dziedziczne, czy czeka na odpowiednie warunki, żeby zakiełkować.
Fragment:
Właśnie odkładałam notatnik i długopis do torebki, a okulary do etui, gdy uchwyciłam czyjeś spojrzenie. Olga popatrzyła w moją stronę i szepnęła: „Też minikoszykówka?”. Wstała równo ze mną. Tak się poznałyśmy. Na szkolnym zebraniu.
Ginevra, jedna z nauczycielek, od pierwszej chwili wydała mi się osobliwa. Ta druga, Loredana, była, powiedzmy, jeszcze jakoś w miarę. Spokojnie mogłabym ją spotkać w podstawówce, do której Manu chodził w Brukseli. Surowa i konsekwentna, sztywna, z niewyraźnym uśmiechem na ustach i segregatorami w objęciach. Ale Ginevra? Ginevra była ucieleśnieniem najbardziej szalonych stereotypów na temat Włochów.
Ciemna karnacja, filigranowa figura, krótkie włosy, gibkie ciało. Wirowała na tej wywiadówce, niezmordowanie gestykulując: prawą rękę wystrzeliła w górę, lewą podparła na biodrze, nieznaczny podskok, zaraz potem wygięcie w tył i tanecznym krokiem ruszyła w stronę tablicy, na której zamierzała coś pokazać, a następnie do klasowej biblioteczki. Cały czas krzyczała, zarzucała głową, co sprawiało takie wrażenie, jakby program na nadchodzący rok szkolny chciała zilustrować tańcem i mową ciała. Pokazywała nam w klasie różne przedmioty, na które absolutnie nie zwróciliśmy uwagi. „Tutaj w szklankach mamy słomki, po jednej dla każdego ucznia, obecni i nieobecni. Tam wieszamy zakrętki od butelek, białe na dni powszednie, kolorowe na weekendy, po siedem do każdego worka, na koniec je zbieramy, jest ich tyle, ile dni w tygodniu… A tu jest linia, która oddziela wrzesień od października, to już dokładnie za pięć dni. W ten sposób możemy lepiej wyjaśnić upływ czasu”. Trudno mi było za nią nadążyć. „Z tyłu wisi mapa świata, ale na razie jej nie używamy”. Wszyscy rodzice jak na rozkaz zrobili zwrot w tył i w przód, tylko ja na chwilę zatrzymałam wzrok na mapie. Ten nawyk ciągłego sprawdzania, szukania na mapach i w atlasach przedpodziałowej Czechosłowacji. Tutaj akurat nie miałam się do czego przyczepić, mieli nową mapę.
I jeszcze to czytanie. W Brukseli to by było nie do pomyślenia. Zresztą chyba nie tylko w Brukseli. Nauczycielki czytały nam, rodzicom, książkę dla dzieci, obracając ją w naszym kierunku strona po stronie, żebyśmy widzieli wszystkie ilustracje, żebyśmy podążali za rozwojem fabuły, a może nawet żebyśmy ją pojęli swoim rozumem. Coś w stylu, że nauczyciel wspiera ucznia, który nie potrafi rysować. Za każdym razem stawia tylko kropeczkę, z czasem tych kropek jest coraz więcej, później dochodzą kręgi, wykreskowane koła, łuki i wreszcie powstaje dzieło sztuki wystawiane w galeriach. Zdołałam jeszcze zarejestrować zapewnienie, że właśnie takie podejście zamierza stosować wobec naszych dzieci, ale wtedy już przedzierałam się między ławkami na korytarz – musiałam wyjść wcześniej, żeby zdążyć odebrać Alessia.
Gdy wyszłam z klasy, Olga chwyciła mnie za rękę i od razu się przedstawiła.
– Mama Davida.
Davida? Jakiego Davida? Zastanawiałam się i nic nie przychodziło mi do głowy, ale, naturalnie, przedstawiłam się w identyczny sposób.
– Kristína, mama Alessia.
Pod słońcem Turynu ukazuje się z moim patronatem medialnym.
Książka w formie papierowej i elektronicznej jest już dostępna w przedsprzedaży na stronie wydawnictwa. Przed premierą będzie ją można zakupić na Targach Książki i Mediów Vivelo w Warszwie (18-21 maja).
Pod słońcem Turynu
Tytuł oryginalny: Pod slnkom TurínaAutor: Ivana Dobrakovová Tłumaczenie: Izabela Zając Wydawnictwo: Książkowe Klimaty Data polskiej premiery: 23.05.2023 Liczba stron: 204 |
---|
Notki biograficzne:
Ivana Dobrakovová (ur. 1982 r. w Bratysławie):
Izabela Zając (ur. 1981 r.):
Ukończyła słowacystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotychczas w jej przekładzie w Książkowych Klimatach ukazały się powieści Ivany Dobrakovovej Bellevue (2013) i Moniki Kompaníkovej Piąta łódź (2016).
Z Miłoszem Waligórskim przetłumaczyła Samka Tale księgę o cmentarzu autorstwa Danieli Kapitáňovej (2015) oraz opowiadania Víťa Staviarskiego (2011). Ponadto tłumaczyła opowiadania słowackiego dramatopisarza Mariana Janika, powieść poczytnego autora Jozefa Banáša. Publikowała przekłady w „Tekstualiach”, „Studium” i „Literaturze na Świecie”. W wydawnictwie Tatarak ukazały się w jej przekładzie nagradzane książki dla najmłodszych czytelników z ilustracjami i tekstami Simony Smetany (Čechovej) (Franciszek z Kompostu, Pszczelarz Józek, Elizka nie jest straszydłem). Od niedawna na falach Radia Kraków prowadzi audycję dla mniejszości słowackiej w Małopolsce zatytułowaną Na slovíčko. Od 2007 roku współpracuje z cieszyńskim Kinem na Granicy. Mieszka i pracuje w Krakowie.
Brak komentarzy: