18.04.2024

Kronika rodowa z odrobiną magii w tle - „Kornélie” Beaty Balogovej [zapowiedź]

kornelie beata balogova

W każdej rodzinie kiełkuje jakaś opowieść. Beata Balogová spisała historię tej swojej, w której w każdym pokoleniu jest zawsze Kornélia. To imię dostają jedynie silne kobiety, które będą w stanie unieść jego ciężar.

 
Przygotuj się na podróż do małej wioski na słowacko-węgierskim pograniczu, gdzie stłoczył się cały świat. Wspomnienia o przodkach, czarownicach i dziwakach napływają tam także z okolicznych wiosek, jakby wiedziały, że tylko w Jablonej Panicy znajdzie się ktoś, kto zawsze będzie o nich pamiętał. 
 
Ale żeby napisać książkę o miłości i śmierci, o pokoleniach silnych kobiet, o Węgrach na Słowacji, o rodzinie, w której mężczyźni umierają przedwcześnie, trzeba w połowie dojrzeć, a w połowie pozostać dzieckiem. Beacie Balogovej zajęło to trochę czasu, ale zdążyła napisać tę powieść przed śmiercią swojej matki Kornélii, którą dopadł nowotwór spowodowany paleniem papierosów.
 
Jej książka może pomóc ci odkryć historię, która dojrzewa w twojej rodzinie. Bo bez historii każda rodzina rozsypie się na wietrze jak popiół...

Słowackie wydanie

 

Kornélie zostały wydane w 2022 roku nakładem wydawnictwa Ikar. Książka znalazła się w szerokim gronie książek nominowanych do najważniejszej słowackiej nagrody literackiej - Anasoft Litera 2023. W 2023 roku książka została przetłumaczona na język serbski, teraz dzięki wydawnictwu Książkowe Klimaty wychodzi także polska wersja językowa. Autorką przekładu jest Izabela Zając.

Opis wydawnictwa:


Usytuowana w latach powojennych opowieść z pogranicza słowacko-węgierskiego. Kronika rodu silnych kobiet, które zamiast sreber rodzinnych, przekazują sobie z pokolenia na pokolenie imię Kornélia, wiedzę o ziołach i chorobach oraz pełne ciepła, a przy tym niepozbawione humoru historie o ludziach i otaczającym świecie. Utrzymana w konwencji realizmu magicznego uniwersalna opowieść o rodzinie, w której mężczyzn brakuje albo umierają zbyt młodo, ludzkich przywarach i zapadłej prowincji, gdzie diabeł mówi dobranoc, lecz mimo to nie omija jej wielka historia.


Fragment:

Prolog

W każdej rodzinie kiełkuje jakaś opowieść. Bez niej rodzina jest jak popiół z papierosów, które powoli zabijały moją mamę, rozwiewa ją wiatr. Podczas uroczystości rodzinnych i na stypach opowiada się o różnych wydarzeniach, niekiedy zabawnych, stosownie do nastroju uczestników, ale do wielkiej opowieści łączącej losy kilku generacji nikt się nie garnie z obawy, że mógłby pominąć jakiś szczegół albo kogoś urazić, bo przy stole może siedzieć osoba, której przypisuje się upadek rodziny. Oprawca, alkoholik, egoista albo zdzira. Nie każdy musi się zgadzać z wyborem głównego bohatera albo utożsamiać z rolą przypisaną mu przez narratora. Niektórzy przechowują opowieść na końcu języka, jakby byli gotowi w odpowiedniej chwili coś do niej dodać. Podczas spotkań rodzinnych krewni wolą mówić o własnych chorobach albo o dzieciach, a opowieści wymagające zręcznego narratora dławią w gardle. Przełykają je jak ślinę i noszą w żołądku jak wieczny głód. Nie chcą czegoś wykrakać, sprowadzić fatum.

Mają nadzieję, że ktoś inny wykona za nich tę pracę, skompletuje fragmenty, wspomnienia, nadzieje i obawy. Zbierze rodzinne mity, drobne kłamstewka przekazywane z lekko ściągniętymi brwiami i prawdy, które miały zbawczą moc. Mają nadzieję, że poza domami, starymi zdjęciami i porcelaną zostawią coś jeszcze, co przetrwa dla kolejnych pokoleń. Liczą, że ktoś podejmie się tego niewdzięcznego zadania i od małego będzie gromadził materiał, tak jak mrówki zbierają okruszki. Bez opowieści nie mieliby się po co schodzić przy grobach na pierwszego listopada, bo zmarli nie mieliby już po co wracać, poza imionami nikt by niczego nie pamiętał.

Cała, nawet najdalsza rodzina wiedziała, że pewnego dnia to zrobię. To było jak niepisana umowa bez możliwości wypowiedzenia: byłam zwolniona z kopania ogródka i pielenia, sprzątania, niemal wszystkich prac ręcznych, ale miałam zadanie, do którego nikt inny nie rościł sobie prawa. A ja od małego traktowałam je jako przywilej. Coś, co odróżniało mnie od pozostałych dzieci. 

Akt pisania cieszył się w naszej rodzinie ogromnym szacunkiem. Najpierw zapisywałam białą kredą słowa na betonowych schodach: Alma, család, méhecske, kutya. Później przyszła kolej na wiersze, małe ramoty dorastającej poetki. I wreszcie na listy do samej siebie mające ambicję pozostawić niezatarty ślad. Ach tak, tyle że aby spisać rodzinną opowieść, trzeba na poły się zestarzeć, a na poły pozostać dzieckiem. Mam za sobą wiele prób, ale za każdym razem słowa rozlewały się w nieujarzmione potoki, które co prawda bawiły najbliższych, ale nie wiązały historii rodzinnej w całość. Po latach podejmuję kolejną próbę, w końcu do tego zadania wyznaczyła mnie moja babcia.

Moja opowieść z początku może niepokoić, ostatecznie jednak przynosi ukojenie. Jak w dzieciństwie, gdy mama smarowała spaloną skórę zsiadłym mlekiem. Nie wiem dokładnie, ile z tych wydarzeń, o których opowiem, naprawdę miało miejsce, a ile było tylko marzeniem sennym, jednym z tych, które czyhają na dzieci na pokrytych kurzem poddaszach i w rynnach.

 

Kornélie ukazują się z moim patronatem medialnym.

 

Książka w formie papierowej i elektronicznej jest już dostępna na stronie wydawnictwa.






Kornélie

Tytuł oryginalny: Kornélie
Autor:  Beata Balogová
Tłumaczenie: Izabela Zając
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data polskiej premiery: 25.04.2024
Liczba stron: 304

Notki biograficzne:

Beata Balogová (ur. w Łuceńcu):

jest dziennikarką piszącą po słowacku, węgiersku i angielsku. Urodziła się w Łuczeńcu, mieszka w Bratysławie. Jest absolwentką dziennikarstwa na uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku w Stanach Zjednoczonych, gdzie studiowała w 2006 i 2007 roku. Otrzymała również stypendium Fulbrighta na University of Missouri, Columbia, USA w latach 1994-95 roku. Od 2014 r. jest redaktorką naczelną dziennika SME, jednego z największych dzienników na Słowacji. Wcześniej była również redaktorką naczelną The Slovak Spectator, cotygodniowej anglojęzycznej gazety, do której dołączyła w 2003 roku. Komentuje wydarzenia społeczne i politykę, a w 2020 r. zdobyła Europejską Nagrodę Dziennikarską w kategorii opinii i komentarzy. Jej zbiór esejów Kniha plná ľudí ukazał się w 2019 r. Trzy lata później do rąk czytelników trafiła jej pierwsza powieść Kornélie. Jest aktywną orędowniczką wolności prasy i ochrony dziennikarzy w kraju i za granicą.
 
 

Izabela Zając (ur. 1981 r.):

Ukończyła słowacystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotychczas w jej przekładzie w Książkowych Klimatach ukazały się powieści Ivany Dobrakovovej Bellevue (2013), Pod słońcem Turynu (2023) i Moniki Kompaníkovej Piąta łódź (2016). 

 

Z Miłoszem Waligórskim przetłumaczyła Samka Tale księgę o cmentarzu autorstwa Danieli Kapitáňovej (2015) oraz opowiadania Víťa Staviarskiego (2011). Ponadto tłumaczyła opowiadania słowackiego dramatopisarza Mariana Janika, powieść poczytnego autora Jozefa Banáša. Publikowała przekłady w „Tekstualiach”, „Studium” i „Literaturze na Świecie”. W wydawnictwie Tatarak ukazały się w jej przekładzie nagradzane książki dla najmłodszych czytelników z ilustracjami i tekstami Simony Smetany (Čechovej) (Franciszek z Kompostu, Pszczelarz Józek, Elizka nie jest straszydłem). Od niedawna na falach Radia Kraków prowadzi audycję dla mniejszości słowackiej w Małopolsce zatytułowaną Na slovíčko. Od 2007 roku współpracuje z cieszyńskim Kinem na Granicy. Mieszka i pracuje w Krakowie.

 

Więcej postów o literaturze słowackiej i książkach związanych ze Słowacją znajdziecie tutaj:

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, to będzie mi miło, jeśli:

✦ zostawisz tu swój komentarz

✦ polajkujesz mój fanpage 

✦ udostępnisz ten wpis swoim znajomym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz