„Słowacja. Dzieje obojętności” Martina M. Šimečki po polsku! [zapowiedź] - Słowacystka

6.09.2019

„Słowacja. Dzieje obojętności” Martina M. Šimečki po polsku! [zapowiedź]

„Obojętność to cichy wspólnik zła” pisze w swojej książce Martin M. Šimečka. Czy rzeczywiście Słowacja i Słowacy są źli? Jak patrzy na Słowację Czech, który jest zbyt słowacki, by być Czechem?


16 września dzięki wydawnictwu Universitas Polacy będą mogli poznać książkę Słowacja. Dzieje obojętności publicysty Martina M. Šimečki. W książce tej dziennikarz opisuje drogę Słowacji od czasów komunizmu, przez lata 90 aż do współczesności, pisze o narodowej chorobie Słowaków - obojętności i swoich skomplikowanych relacjach z tym krajem.

Oryginał, czyli książka Medzi Slovákmi. Stručné dejiny  ľahostajnosti od Dubčeka k Ficovi alebo ako som sa stal vlastencom, jest na Słowacji promowana takimi słowami:
Martin M. Šimečka to buntownik i tłumiciel, prowokator i myśliciel, pytający i narrator oraz prawdziwy intelektualista, taki jakich Europa Środkowa ma niewielu. Zawsze najbardziej surowy jest dla siebie, a kiedy myśli o świecie, prędzej czy później zaczyna szukać swojej odpowiedzialności za jego stan. Dwukrotnie stał się „wrogiem państwa”, po raz pierwszy w czasach komunizmu, drugi w erze Mečiara. To doświadczenie pozwala mu spojrzeć na Słowację z wyjątkowej perspektywy. Czy można kochać kraj, który cię odrzuca tylko dlatego, że chcesz żyć wolno? Co tak naprawdę determinuje relacje ze społeczeństwem? W swojej książce Martin pokazuje miłość do Słowacji w najlepszy możliwy sposób - jest wobec niej krytyczny. Jego relacje nie są uwarunkowane granicami państwowymi, pieśniami narodowymi czy trzepoczącymi flagami, ale poczuciem odpowiedzialności. I w tym jest nadzieja.[1]

Šimečka jest Czechem i mimo iż całe życie był związany ze Słowacją to dla Słowaków ciągle wydaje się zbyt czeski a dla Czechów jest z kolei zbyt słowacki. Ta obcość w ojczyźnie, która towarzyszy mu od najmłodszych lat, pozwala mu dostrzec więcej i nie odbierać wszystkiego jako normę. Autor stara się rozszyfrować kod kulturowy Słowaków. Chce odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście Słowacy są pozbawieni charakteru?

Książka Słowacja. Dzieje obojętności w przekładzie Andrzeja S. Jagodzińskiego ukaże się w ramach serii Poleca Adam Michnik, w ramach której pojawiły się już m.in. takie tytuły jak: Opowieść o dwóch utopiach. Ewolucja polityczna pokolenia "68, Rosja czy Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników.

Warto dodać, że Słowacja. Dzieje obojętności Martina M. Šimečki to druga w tym roku polska publikacja o Słowacji i Słowakach. Pierwszą była Słowacy. Stulecie dłuższe niż sto lat Ľubomíra Liptáka, która ukazała się w połowie kwietnia nakładem wydawnictwa Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie.


Fragment

Stałem zupełnie sam na zboczu, a mgła była tak gęsta, że zlewała się z zamarzniętym śniegiem. Uchwyty na stalowej linie skrzypiącego wyciągu huśtały się całkiem puste, więc doszedłem do wniosku, że rodzice z bratem musieli się odłączyć gdzieś po drodze. Ja sam dotarłem na górę tylko dzięki doświadczonemu narciarzowi, który wziął mnie między kolana, ale gdy tylko puścił uchwyt, natychmiast zniknął we mgle.

Miałem osiem lat i przeczuwając, że gdzieś w pobliżu musi być trasa zjazdowa, zacząłem sunąć w dół na drewnianych nartach, które dostałem na Gwiazdkę. Było to w 1965 roku w Tatrach na Solisku, na długo przedtem, nim zbudowano tam kolejkę linową, a w słowackich górach zaroiło się od narciarzy. Tego dnia na całym stoku było tylko paru miejscowych i moi naiwni czescy rodzice. Moje dziecinne narty nie miały w ogóle ślizgów ani krawędzi i w dół ciągnęła mnie grawitacja, którą na chwilę udało mi się przezwyciężyć dzięki przypadkowemu podmuchowi wiatru. To pod jego wpływem mgła na kilka sekund się rozwiała i zobaczyłem, że stoję na skraju przepaści. Dziecięcy rozum zareagował na ten widok bez paniki, patrząc w głęboki jar ze zdumieniem pomyślałem tylko coś, co dziś mógłbym określić słowami: czy to możliwe, żeby świat, w którym się urodziłem, obojętnie dopuścił do tego, abym się zabił, spadając w przepaść?

To zdumienie nie opuściło mnie do dziś. I nie chodzi o obojętność wobec mnie – nawet wtedy, jako małe dziecko, nie traktowałem tego zbyt osobiście. Zdumienie to dotyczy słowackiego społeczeństwa – i znów nie chodzi wcale o mnie, tylko o samo społeczeństwo. Mam wrażenie, że ta cecha bierze się z braku szacunku do życia – jednak nie mam na myśli zwykłego braku zainteresowania losem ludzi tworzących społeczeństwo, lecz chodzi mi o kod kulturowy plemienia ograniczonego kokonem więzi rodzinnych i obojętnego na los pozostałych członków społeczności. Istnienie takiego kodu wciąż mnie zdumiewa, ponieważ stoi w sprzeczności z instynktem obronnym małego narodu, który swoje istnienie zaczął sobie uświadamiać – początkowo dość mglisto – już przed dwoma wiekami.

Obojętność to cichy wspólnik zła, bo nie przeciwstawia się jego rozprzestrzenianiu się w społeczeństwie. Jej pierwszymi ofiarami są ci, którzy nie mają wspólnego, plemiennego kokonu: dlatego większość w zupełnym milczeniu przyglądała się deportacjom słowackich Żydów i prześladowaniom mniejszości etnicznych, a dziś przymyka oczy na romskie osady na peryferiach wiosek. Ale ten sam kod stosują Słowacy także wobec siebie, a jego efekty są widzialne i ukryte, żywe i zapomniane: od zanieczyszczonej wody w rzekach w czasach komunizmu i katolików zapełniających więzienia, przez współczesne góry, wyłysiałe po drastycznym wyrębie lasów, aż po oczywiste różnice w zamożności między wschodem i zachodem kraju.

Przez całe życie próbuję zrozumieć tę szczególną obojętność, która od czasu do czasu zmienia się we własne przeciwieństwo, stając się namiętną i żywiołową fascynacją istnieniem. Przejawia się to w różny sposób: w formie Słowackiego Powstania Narodowego, tłumu ludzi na placach w listopadzie 1989 roku, wybuchu nacjonalizmu czy przeciwstawiania się temu zjawisku. Wiele narodów ma wprost bzika na własnym punkcie i nieustannie analizuje swój charakter, własne spory i traumy, interpretuje wciąż na nowo własną historię, poszukując w niej sensu istnienia i wróżby na przyszłość. Nasi sąsiedzi – Czesi, Polacy i Węgrzy – są mistrzami takiej fascynacji, a Słowacy w porównaniu z nimi wyglądają jak mistrzowie zdystansowania, ale może to być tylko inna forma obojętności wobec swej historii i własnego losu. Oczywiście możliwe, że wewnątrz słowackiego społeczeństwa istnieje jakaś cicha i niewypowiedziana umowa, której nie odkryłem, bo przecież w istocie do tego społeczeństwa nie należę. Urodziłem się i mieszkam tu niemal przez całe życie, ale prócz moich słowackich dzieci i żony cała moja rodzina mieszka w Czechach. Zawsze zazdrościłem szkolnym kolegom, którzy jeździli na wakacje do dziadków na słowacką wieś, podczas gdy ja spędzałem je w Brnie. Do dziś podejrzewam, że oni w tych wioskach uczyli się wtedy owego kodu kulturowego, którego ja nigdy nie będę w stanie rozszyfrować. Narodzić się jako cudzoziemiec we własnej ojczyźnie to wielki paradoks egzystencjalny, który można zwalczyć tylko w taki sposób, że sobie tę ojczyznę uczuciowo i intelektualnie przywłaszczymy – innymi słowy, że przez całe życie będziemy próbowali ją zrozumieć. Nie jestem jednak pod tym względem wyjątkowy, bo taki sam los dzieli ze mną wielu słowackich Węgrów.

Oczywiście można też ojczyznę odrzucić. Kiedy skończyłem piętnaście lat i z dumą przyniosłem do domu pierwszy dowód osobisty, moja czeska mama go przekartkowała i zobaczyła, że zadeklarowałem narodowość słowacką. Dla niej był to szok, a dla mnie oczywistość, nad którą jednak musiałem się na nowo zastanawiać dwadzieścia lat później, kiedy dzieliła się Czechosłowacja. Ponieważ miałem czeskich rodziców, więc na podstawie ówczesnego prawa automatycznie uzyskałem obywatelstwo czeskie. Poszedłem jednak do urzędu stanu cywilnego, żeby zamiast niego poprosić o słowackie.

Było to bardzo szczególne przeżycie. Miałem wtedy opinię zdrajcy narodu słowackiego, ponieważ publicznie sprzeciwiałem się powstaniu Republiki Słowackiej jako konsekwencji rozpadu Czechosłowacji. W tej sytuacji wystąpienie o obywatelstwo słowackie wyglądało na czyste szaleństwo. Wiedziałem jednak, że jeśli mam nadal żyć na Słowacji i publicznie się nią zajmować, to nie mogę sobie pozostawić żadnego wyjścia awaryjnego. Pani urzędniczka aż rozpłakała się ze wzruszenia.


Słowacja. Dzieje obojętności 

 

Tytuł oryginału: Medzi Slovákmi. Stručné dejiny
 ľahostajnosti od Dubčeka k Ficovi 
alebo ako som sa stal vlastencom
Autor: Martin M. Šimečka
Tłumaczenie: Andrzej S. Jagodziński
Wydawnictwo Universitas
Data polskiej premiery: 16.09.2019

 

Notki biograficzne


Martin M. Šimečka [2]

Martin Milan Šimečka urodził się 3 listopada 1957 w Bratysławie. Jako syn dysydenta Milana Šimečki miał w minionym reżimie problemy z nauką oraz z zatrudnieniem. Maturę zdał w szkole zawodowej Slovnaftu. Po maturze (1977) nie dostał się na żadne studia, więc parał się różnymi manualnymi pracami, był konserwatorem, ratownikiem, sanitariuszem, instruktorem sportowym, sprzedawcą i palaczem. W roku 1990 założył wydawnictwo Archa i do 1966 roku był jego redaktorem naczelnym. W latach 1997- 1999 był redaktorem naczelnym tygodnika „Domino-fórum”. Od roku 1999 do 27 września 2006 był redaktorem naczelnym dziennika „Sme”. Następnie w latach 2006-2008 pracował jako redaktor naczelny czeskiego tygodnika „Respekt”, następnie do roku 2016 był jego edytorem. Od roku 2016 pracuje w dzienniku „Denník N”. Publikować zaczął w roku 1980 w samizdatowych czasopismach. Jako publicysta od roku 1999 pisze dla różnych periodyków, jak np. „Smena”, „Domino-fórum”, „Národná obroda”, „Kultúrny život”, „Slovenské pohľady”, „Literární noviny”, „Respekt”, „Listy” czy „Gazeta Wyborcza”. Jego syn, Michal Šimečka, jest europosłem i członkiem partii  Progresívne Slovensko (z której wywodzi się także prezydent Słowacji Zuzana Čaputová).

Niektórzy pewnie kojarzą Martina, chociażby z 21 festiwalu Kino na Granicy, na którym gościł z wykładem Kultura słowacka po 1989 roku oraz brał udział w debacie z udziałem artystów zatytułowanej Kultura 1989-2019: bilans zysków i strat.


Twórczość [3]:
Oprócz dziennikarstwa zajmuje się także pisaniem książek. Przed rewolucją w drugim obiegu opublikował nowele Vojenská knižka (1981), Výpoveď (1982), Žabí rok (1983), a także zbiór nowel Džin (1987), niektóre z nich zostały później opublikowane już oficjalnie. Zbiór Džin składający się z trzech nowel, został oficjalnie opublikowany na Słowacji dopiero w 1991 roku. Został przetłumaczony na kilka języków, a w 1994 roku otrzymał nagrodę literacką dziennika „Los Angeles Times”. W 1991 roku opublikował swój kolaż tekstów zatytułowany Světelná znamení, składający się z fragmentów listów jego ojca Milana Šimečki napisanych w więzieniu w latach 1981–1982 oraz z komentarzy autora, zbiór esejów i felietonów Hľadanie obáv oraz powieść Záujem. Punktem wyjścia jego prozy jest wykluczenie głównego bohatera i życie na marginesie społeczeństwa, z którym miał osobiste doświadczenia w czasach komunizmu. We wszystkich nowelach i opowiadaniach Šimečka podkreśla autentyczność przeżyć, które przeciwstawia światu realnego socjalizmu. Od 1998 roku publikuje tylko eseje i artykuły w gazetach. Wyjątkiem od reguły jest książka Medzi Slovákmi (pol. Słowacja. Dzieje obojętności), która ukazała się w 2017 roku i za którą został uhonorowany Nagrodą Dominika Tatarki.

I kilka słów o tłumaczu:

Andrzej S. Jagodziński [4]

Andrzej Sławomir Jagodziński urodził się 16 stycznia 1954 roku we Włocławku. Jest absolwentem filologii czeskiej i słowackiej na Uniwersytecie Warszawskim. W drugim obiegu publikował pod nazwiskiem i pseudonimami Beata Rój-Porubska, Tomasz Robiński, Andrzej Iwan i in. Współpracował z czechosłowacką sekcją Radia Wolna Europa”, korespondent „Gazety Wyborczej” w Pradze i Bratysławie, członek zespołu redakcyjnego miesięcznika „Gazeta Środkowoeuropejska”, dyrektor Instytutu Polskiego w Pradze, radca kulturalny ambasady RP w Pradze, dyrektor Festiwalu Wyszehradzkiego, w latach 2003–2006 dyrektor Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego, ekspert ds. promocji Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego, ekspert ds. ekspansji mBanku na rynek czeski i słowacki, redaktor Literatury na Świecie, od 2010 do 2015 I radca ambasady RP w Bratysławie i dyrektor Instytutu Polskiego w Bratysławie. Jako tłumacz Andrzej S. Jagodziński zapisał na swoim koncie wiele przekładów dzieł takich autorów jak Václav Havela, Bohumil Hrabal czy Josef Škvorecký, z literatury słowackiej warto wspomnieć tłumaczenia opowiadań Dušana Mitany ze zbioru Nocne wiadomości (Nočné správy).

 

Dziękuję wydawnictwu Universitas za udostępnienie fragmentu książki.

 

Więcej postów o literaturze słowackiej i książkach związanych ze Słowacją znajdziecie tutaj:

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, to będzie mi miło, jeśli:

✦ zostawisz tu swój komentarz 

✦ polajkujesz mój fanpage 

✦ udostępnisz ten wpis swoim znajomym 


Podczas pisania tego artykułu korzystałam z:
[1] Medzi Slovákmi. W: martinus.sk. Artykuł w j.słowackim dostępny online, dostęp 04.09.2019 [tłum. własne]
[2] za: Martin M. Šimečka. Životopis autora. W: litcentrum.sk. Artykuł w j. słowackim dostępny online, dostęp 05.09.2019 [tłum. własne]
[3] za: Šimečka, Martin Milan. W: cultural-opposition.eu. Artykuł w j.słowackim dostępny online, dostęp 05.09.2019 [tłum. własne] 
[4] za: Andrzej Jagodziński (tłumacz). W: wikipedia.pl. Artykuł dostępny online, dostęp 05.09.2019

Brak komentarzy: