Wydawnictwo Książkowe Klimaty w październiku rozpieszcza miłośników Słowacji. Tym razem postanowiło pokazać nam Słowację z reporterskiego punktu widzenia - 17 października światło dzienne ujrzy polski przekład książki Andreja Bána „Słoń na Zemplinie”.
Z reguły w Polsce wydaje się mało książek o Słowacji, więc można stwierdzić, że ten rok wręcz w nie obfituje. W tym roku ukazały się już dwie publikacje o Słowacji, w pierwszej historyk Ľubomír Lipták rzuca nowe światło na wybrane wydarzenia ze słowackiej historii, w drugiej publicysta, Martin M. Šimečka, który jednocześnie jest Słowakiem i nim nie jest, pisze o dziejach obojętności Słowaków.
Jednak do tej pory brakowało mi opowieści o życiu zwyczajnych ludzi, które toczy się z dala od ważnych wydarzeń historycznych czy wielkiej polityki. Przyznaję, zazdrościłam Czechom marketingu, jaki od lat robi im Mariusz Szczygieł w swoich książkach. Bo któż nie da się wciągnąć fascynującym i z życia wziętym opowieściom?
Z reguły w przypadku zapowiedzi słowackiej książki w tym momencie powinnam napisać, że wreszcie Polacy doczekają się przekładu. Jednak tym razem jest inaczej, bo polski przekład ukazuje się nieco ponad rok po słowackiej premierze (biorąc pod uwagę polskie wydania literatury słowackiej jest to wręcz ekspresowe tempo), co może tylko dodatkowo świadczyć o tym, że chodzi o pozycję naprawdę wyjątkową.
Ale to się zmienia, bo wreszcie na polskim rynku będą także reportaże o Słowacji i to prosto ze Słowacji!
Mowa o książce Slon na Zemplíne. Príbehy Slovenska, autorstwa znanego fotografa i reportera Andreja Bána (więcej o autorze przeczytacie na dole postu), która 12 czerwca 2018 roku dzięki wydawnictwu Absynt ujrzała światło dzienne. Książka ta szybko wdarła się na listy bestsellerów, gdzie utrzymywała się tygodniami, mówiono i pisano o niej wszędzie.
Z reguły w przypadku zapowiedzi słowackiej książki w tym momencie powinnam napisać, że wreszcie Polacy doczekają się przekładu. Jednak tym razem jest inaczej, bo polski przekład ukazuje się nieco ponad rok po słowackiej premierze (biorąc pod uwagę polskie wydania literatury słowackiej jest to wręcz ekspresowe tempo), co może tylko dodatkowo świadczyć o tym, że chodzi o pozycję naprawdę wyjątkową.
Ale o czym jest Słoń na Zemplinie?
Słoń na Zemplinie [Zemplin - najdalej wysunięty na wschód region Słowacji, część tego regionu leży także na Węgrzech - przyp. Słowacystka] to zbiór przygód, jakie Bán przeżył podczas wielu lat swojej pracy dziennikarskiej. Książka ta jest żywym świadectwem o Słowacji i jej obywatelach, którzy nierzadko żyją w małych wioskach, z daleka od codziennych problemów, którym żyje reszta kraju.
Wraz z Andrejem Bánem przemierzycie Słowację wzdłuż i wszerz. Zajrzycie na chwilę do życia zwykłych ludzi, których losy toczą się we wsiach czy małych miasteczkach, zmierzycie się z ich problemami, które często są niedostrzegane przez ludzi z zewnątrz. Poznacie wiele ciekawostek ze Słowacji oraz klika niezbyt chlubnych historii związanych m.in. ze środkowoeuropejskim wariantem apartheidu.
Na stronie wydawnictwa o książce czytamy [1]:
Od kiedy mieszkańcy Hybia w kraju żylińskim śpią w piżamach? Kto w Austro-Węgrzech jeździł koleją za symboliczną koronę? W którym regionie Słowacji w czasie drugiej wojny światowej mieszkało najwięcej donosicieli i kapusiów? Co w czasach Gottwalda groziło za otrucie kury? O co chodziło emerytom i rencistom z Bańskiej Szczawnicy, którzy w 1941 roku wyszli na ulice miasta i skandowali: „Żądamy podeszew”? Ilu Słowaków przypada na jednego niedźwiedzia? Który region jest rajem dla kłusowników? Co robił włoski cyrkowiec na – nomen omen – czubku wieży widokowej w Svidníku? Jak Breżniew całował Honeckera, a jak Alexandra Dubčeka?
To tylko garść wątków ze Słonia na Zemplinie. Wszystkich nie sposób wyszczególnić choćby z powodu ich liczby, gęstości i skomplikowania. Czas na świetny reportaż o Słowacji.
Fragment:
Po wyborach, w których do parlamentu weszli faszyści i neonaziści z ĽSNS, zwrócił się do mnie wspaniały człowiek, pochodzący z Brezna architekt Michal Karako. Podobnie jak ja był zaniepokojony tym, co się stało. Z jeszcze kilkoma kolegami powołaliśmy inicjatywę obywatelską Zapomniana Słowacja i w regionach z największym poparciem dla tej partii zaczęliśmy organizować otwarte dla szerokiej publiczności spotkania o ekstremizmie. Atmosfera gęstniała z debaty na debatę. Pojawiali się też kotlebowcy. Nieraz pachniało awanturą, ale dzięki przyzwoicie prowadzonej dyskusji zawsze udawało nam się jej uniknąć. Kultury wymagaliśmy również od chłopców i dziewcząt w zielonych bluzach z logo partii – wtedy był to jeszcze równoramienny krzyż, który przypominał symbolikę niesławnej Gwardii Hlinki z czasów drugiej wojny światowej (później Partia Ludowa Nasza Słowacja, twierdząc, że nie jest partią faszystowską, zmieniła ten znak, co jest kolejnym dowodem umysłowego ubóstwa jej liderów). Podczas spotkań z półmroku tylnych rzędów kłócił się z nami młody mężczyzna, który przedstawił się jako szef powiatowych struktur ĽSNS. Sprawdziłem, jak się nazywa: Rastislav Kyseľ.
Upłynęło kilka tygodni. Jest 13 marca, jutro rocznica powstania Pierwszej Republiki Słowackiej. Zawsze powtarzam, że ten kraj wyróżnia się nadmiarem wszelkiej maści rocznic, które albo się celebruje, albo przeciwnie – opłakuje. Przed południem trafiam do zakładu na obrzeżach Ladomerskiej Vieski. Oprócz mnie jest tu tylko jeden człowiek, nazwijmy go napełniaczem butli, bo właśnie tym się zajmuje – napełnia butle gazem, przyjmuje puste, a wydaje pełne. Szef powiatowych struktur ĽSNS Rastislav Kyseľ pracuje w branży LPG.
– Na stráž! – tak zwraca się do każdego kierowcy ciężarówki.
Przyglądam im się i nie widzę zdziwienia na ich twarzach, pewnie już go znają.
– No co?! Przecież to nie jest karalne – wzrusza ramionami.
W zakładzie jest sam, doskonale wtopił się w otoczenie. Coś jak Rudolf Hrušínský i krematorium w znakomitym filmie Juraja Herza Palacz zwłok.
– Wie pan, wielu moich krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych – mówię mu.
– Skąd pan wie?
– No, po prostu nie wrócili stamtąd, dokąd ich wywieźli.
– A może wrócili, tylko panu nie powiedzieli, gdzie będą mieszkać.
Otwieram szeroko oczy. Są chwile, kiedy jasno widzę, że dyskusja, mimo moich najszczerszych chęci, utknęła w martwym punkcie i nie ma już dla niej nadziei. Wyczerpały się wszystkie argumenty, a jedyne pytanie, jakie sobie zadaję, brzmi: czy odejść bez słowa, czy wcześniej powiedzieć coś jeszcze od serca? Tym razem, stwierdzam, nawet to nie ma sensu.
Słoń na Zemplinie. Opowieści ze SłowacjiTytuł oryginalny: Slon na Zemplíne. Príbehy SlovenskaAutor: Andrej Bán Tłumaczenie: Miłosz Waligórski Wydawnictwo Książkowe klimaty Data polskiej premiery:17.10.2019 |
---|
Książkę Andreja Bána Słoń na Zemplinie możecie kupić bezpośrednio u wydawcy.
Przeczytaj moją recenzję:
Notki biograficzne:
Andrej Bán [2]
Urodzony 28 kwietnia 1964 roku w Bratysławie. Fotograf i reporter dziennika "Denník N". Studiował ekonomię i dziennikarstwo w Bratysławie. Od 1987 roku pracuje dla mediów krajowych i zagranicznych, koncentrując się głównie na reportażach o kryzysowych obszarach świata, takich jak Kosowo, Izrael, Gruzja, Afganistan, Pakistan, Ukraina i Haiti, do których wielokrotnie powraca. Do maja 2018 roku był reporterem magazynu „.týždeň”. Interesuje go głębsze spojrzenie na przyczyny konfliktów, a także trudna sytuacja ofiar wojny lub klęsk żywiołowych zwłaszcza w horyzoncie długofalowym, gdy ofiary starają się wrócić do normalnego życia. Tak powstała na przykład kolekcja zdjęć i reportaży Žijeme horšie ako mŕtvi (pol. Żyjemy gorzej niż zmarli) o gruzińskich przesiedleńcach z Abchazji. W 1999 roku podczas wojny w Kosowie założył i przez trzynaście lat kierował organizacją Človek v ohrození (Człowiek w niebezpieczeństwie). Wydawnictwo Slovart wydało jego fotograficzne publikacje Iné Slovensko (2006) a Kosovo (2008), a w 2016 roku opublikował książkę fotograficzno-reportażową Na juh od raja, która jest przekrojem dwudziestu pięciu krajów, w których pracował jako reporter od 1991 roku. Z takim samym poświęceniem, z jakim dokumentuje wydarzenia w strefach wojennych, cierpliwie i wytrwale mapuje także wydarzenia na Słowacji. Książka reporterska Slon na Zemplíne (Absynt
2018) jest wynikiem prawie trzydziestu lat pracy reporterskiej od Čiernej nad Tisou do Bratysławy. Andrej Bán jest współautorem filmów dokumentalnych Tisove tiene (reż. Dušan Trančík, 1996) i My zdes (reż. Jaro Vojtek, 2005). Był członkiem jury konkursu Czech Press Photo, poprowadził warsztaty fotograficzne w Bratysławie i Popradzie, miał około 50 wystaw na Słowacji i na świecie, a także zdobył kilka nagród, takich jak NNovinárska cena, Picture of the Year, Krištáľové krídlo, Biela vrana i Gypsy Spirit. Reżyser Jaro Vojtek przygotowuje pełnometrażowy dokumentalny portret Andreja Bána pt. Raj na zemi (Raj na ziemi). Andrej Bán za książkę Słoń na Zemplinie zyskał nagrodę Cena Nadácie Tatra banky w kategorii literatura za rok 2018.
I kilka słów o tłumaczu:
urodzony w 1981 roku w Bydgoszczy – slawista i hungarysta, w Wydawnictwie FORMA (od 2017 roku) redaktor serii Szesnaście i pół. Mieszka i pracuje w Bańskiej Bystrzycy. W latach 2010-2014 pracował jako lektor języka polskiego na Uniwersytecie w Nowym Sadzie. Laureat Nagrody im. Adama Włodka (2015). Nominowany do Bydgoskiej Literackiej Nagrody Roku 2016 "Strzała Łuczniczki" za tom opowiadań Kto to widział (2017), nagrodzony Bydgoską Literacką Nagrodą Roku 2017 "Strzała Łuczniczki" za tom poetycki Długopis (2018). Przekłady z węgierskiego, słowackiego i języków południowosłowiańskich oraz teksty własne (poezję i prozę) publikował w: „Akcencie”, „Autoportrecie”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku”, „FA-arcie”, „Ha!arcie”, „Literaturze na Świecie”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Odrze”, „Przeglądzie Politycznym”, „RED-zie”, „RicieBaum”, „Studium”, „Tekstualiach”, „Tyglu”, „Twórczości”, „Tygodniku Powszechnym” i „Wyspie”. Tłumaczony na rusiński i słoweński. Przetłumaczył Poświęcenie hetmana Lajosa Grendela (2014), Doniesienia z krainy ciemności Dževada Karahasana (2014), Entropię Maroša Krajňaka (2015), Drugi pocałunek Gity Danon Miljenka Jergovicia (2016), Dzwony Einsteina Lajosa Grendela (2016), Jarmarcznego kuglarza Jeleny Lengold (2016), Programy w labiryncie Istvána Keménya (FORMA 2017) oraz razem z Izą Zając prozę Víťa Staviarskiego Kiwader i inne opowieści (2011) i powieść Danieli Kapitáňovej Samka Tale księga o cmentarzu (2015). Autor przekładów z nowej liryki serbskiej zamieszczonych w antologii Serce i krew (2015). Współtłumacz Opium Gézy Csátha (2016). Wydał tomy wierszy: 36 sposobów na pustkę (2012), 32 ślady ku (FORMA 2015), Długopis (FORMA 2017), Sztuka przekładu (FORMA 2018) i zbiory opowiadań: Kto to widział (FORMA 2016), Małe prozy (2016, razem z Anną Waligórską).
I kilka słów o tłumaczu:
Miłosz Waligórski [3]
urodzony w 1981 roku w Bydgoszczy – slawista i hungarysta, w Wydawnictwie FORMA (od 2017 roku) redaktor serii Szesnaście i pół. Mieszka i pracuje w Bańskiej Bystrzycy. W latach 2010-2014 pracował jako lektor języka polskiego na Uniwersytecie w Nowym Sadzie. Laureat Nagrody im. Adama Włodka (2015). Nominowany do Bydgoskiej Literackiej Nagrody Roku 2016 "Strzała Łuczniczki" za tom opowiadań Kto to widział (2017), nagrodzony Bydgoską Literacką Nagrodą Roku 2017 "Strzała Łuczniczki" za tom poetycki Długopis (2018). Przekłady z węgierskiego, słowackiego i języków południowosłowiańskich oraz teksty własne (poezję i prozę) publikował w: „Akcencie”, „Autoportrecie”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku”, „FA-arcie”, „Ha!arcie”, „Literaturze na Świecie”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Odrze”, „Przeglądzie Politycznym”, „RED-zie”, „RicieBaum”, „Studium”, „Tekstualiach”, „Tyglu”, „Twórczości”, „Tygodniku Powszechnym” i „Wyspie”. Tłumaczony na rusiński i słoweński. Przetłumaczył Poświęcenie hetmana Lajosa Grendela (2014), Doniesienia z krainy ciemności Dževada Karahasana (2014), Entropię Maroša Krajňaka (2015), Drugi pocałunek Gity Danon Miljenka Jergovicia (2016), Dzwony Einsteina Lajosa Grendela (2016), Jarmarcznego kuglarza Jeleny Lengold (2016), Programy w labiryncie Istvána Keménya (FORMA 2017) oraz razem z Izą Zając prozę Víťa Staviarskiego Kiwader i inne opowieści (2011) i powieść Danieli Kapitáňovej Samka Tale księga o cmentarzu (2015). Autor przekładów z nowej liryki serbskiej zamieszczonych w antologii Serce i krew (2015). Współtłumacz Opium Gézy Csátha (2016). Wydał tomy wierszy: 36 sposobów na pustkę (2012), 32 ślady ku (FORMA 2015), Długopis (FORMA 2017), Sztuka przekładu (FORMA 2018) i zbiory opowiadań: Kto to widział (FORMA 2016), Małe prozy (2016, razem z Anną Waligórską).
Dziękuje wydawnictwu Książkowe Klimaty za udostępnienie fragmentu.
Więcej postów o literaturze słowackiej i książkach związanych ze Słowacją znajdziecie tutaj:
Jeśli spodobał Ci się mój wpis, to będzie mi miło, jeśli:
✦ zostawisz tu swój komentarz
✦ polajkujesz mój fanpage
✦ udostępnisz ten wpis swoim znajomym
Podczas pisania tego artykułu korzystałam z:
[1] Słoń na Zemplinie. Opowieści ze Słowacji. W: ksiazkoweklimaty.pl, artykuł dostępny online, dostęp 10.10.2019
[2] Slon na Zemplíne. W: absynt.sk, artykuł w j.słowackim dostępny online, dostęp 10.10.2019
[3] za: Waligórski Miłosz. W: wforma.eu, artykuł dostępny online, dostęp 10.10.2019
Brak komentarzy: